Trudne rozmowy, trudne pytania, trudne tematy?
Zapraszamy do lektury poniższego tekstu, który – mamy nadzieję - może natchnąć odrobiną odwagi i podsunąć kilka inspiracji do rozmów z własnym dzieckiem na tzw. „trudne” tematy. Myślimy głównie o tematach, które „z butami” wtargnęły do naszych domostw i chyba na dobre w nich zagościły. Wraz z: epidemią, która nie chce się zatrzymać, ogólnym niepokojem i napięciami panoszącym się po świecie, a przede wszystkim, w związku z potężnymi, sporami Polaków z Polakami, którym towarzyszą rozgrzane do granic możliwości emocje świata dorosłych. Świat ten zaś, nie pozostaje bez wpływu na to, co myślą i co czują dzieci.
Zapraszamy do lektury poniższego tekstu, który – mamy nadzieję - może natchnąć odrobiną odwagi i podsunąć kilka inspiracji do rozmów z własnym dzieckiem na tzw. „trudne” tematy. Myślimy głównie o tematach, które „z butami” wtargnęły do naszych domostw i chyba na dobre w nich zagościły. Wraz z: epidemią, która nie chce się zatrzymać, ogólnym niepokojem i napięciami panoszącym się po świecie, a przede wszystkim, w związku z potężnymi, sporami Polaków z Polakami, którym towarzyszą rozgrzane do granic możliwości emocje świata dorosłych. Świat ten zaś, nie pozostaje bez wpływu na to, co myślą i co czują dzieci.
Warto uświadomić sobie, że nieomal każdy rodzic (mama, tata lub opiekun prawny pełniący rolę rodzica) lub starszy brat/siostra, a nawet zaangażowany wychowawca – zna dziecko lepiej niż nawet najbardziej utytułowany specjalista, który jest jednak obcy dziecku. W związku z tym, mamy przekonanie, że rodzic pozna szybciej i zrozumie lepiej naturę trudności własnego dziecka.
Na wstępie, pewnie warto zastanowić się, jakie tematy i dlaczego nazywamy „trudnymi” w rozmowach z dziećmi, oraz co z tego wynika. Starając się być dobrym, odpowiedzialnym rodzicem nieuchronnie doświadczymy kiedyś, że podejmowanie pewnych tematów (tzn.: odpowiadanie na pytania zadane przez dziecko, reagowanie na zaskakujące komentarze lub spontaniczne wypowiedzi dziecka, a także odważne inicjowanie rozmów, spodziewając się, że prędzej, czy później nasze dziecko i tak „wywoła nas do tablicy”) - bywa szczególnym wyzwaniem. Zwykle dzieje się tak, bo:
Zwróćmy uwagę, że w tym tekście słowo „trudne” ozdobione jest cudzysłowem. Wynika to z przeświadczenia autorów, że jest to określenie całkowicie umowne i subiektywne. Niektórzy rodzice nie zaznają większych trudności w takich rozmowach ze swoimi dziećmi. Ideałem, do którego warto dążyć jest stan, w którym rodzice i dzieci nie wzdragają się poruszać w rozmowach jakichkolwiek zagadnień. Ma to swoje źródło w codziennej, mozolnej praktyce, w cierpliwie podejmowanych wysiłkach obu stron, czasem realizowanych starą, dobrą metodą “zdartej płyty” – bo taki sukces rzadko przychodzi sam - zwykle jest wypracowany dzięki świadomości dorosłych oraz intuicji dzieci, że rozmowy łączą bliskich silniej, niż najwspanialsze geny. Warto próbować.
Co dzieje się jednak, gdy rodzic, nie mając wprawy i większych sukcesów w budowaniu bezpiecznej więzi z dzieckiem, bezrefleksyjnie podejmie rozmowę, nie zdając sobie sprawy z własnych ograniczeń i słabości, a wtedy utknie w ślepej uliczce? Ryzyka dotyczą tego, że naraża dziecko na:
Nawet, jeśli dziecko miało szczęście nie natknąć się wcześniej na brutalne, zmanipulowane wizualizacje chirurgicznych zabiegów aborcyjnych, które bywają eksponowane na ulicach, a których celem jest wywoływanie skrajnych emocji i określonych reakcji - dziś ma duże szanse usłyszeć to słowo w różnych kontekstach. W pełni rozumiemy więc potrzebę wielu rodziców pokierowania w rozmowach z dzieckiem o aborcji. Zdajemy sobie sprawę, że trudno im też rozsądnie “zarządzać” uczuciami, które gorąca dyskusja („za” vs. „przeciw”) na temat aborcji może wyzwalać w rodzinie.
Przykłady narracji:
Język sporów bywa bezpardonowy. Wulgaryzmy i przekleństwa są często językiem ostrych sporów i konfliktów, choć czasem także nacechowanego emocjami dialogu. Te, które słyszymy podczas manifestacji dzisiaj, na ulicach polskich miast, nie są wyjątkowe. Zabawne jest, że język polski jest dość ubogi w tym względzie, a językoznawcy zauważyli, że polskie, soczyste wulgaryzmy to podobno kombinacja tylko pięciu obscenicznych pojęć (Za: prof. J. Bralczyk). Są to wyrażenia puste znaczeniowo, czyli takie, które nie służą niesieniu w sobie konkretnych informacji, lecz służące kanalizowaniu (czyli wyrzucaniu z siebie w pewnym kontekście i okolicznościach) emocji. Manifestują stan wewnętrzny wypowiadającego, który chce dosadnie go obwieścić otoczeniu. Co ciekawsze, nie wszystkie przekleństwa muszą być wulgarne i od inwencji mówiącego zależy, czy naruszają one zwyczajowe tabu i dobre maniery, czy nie. Protesty i manifestacje społeczne, których świadkami bywają także dzieci dowodzą, że niektóre mocne manifesty, hasła, odezwy, mimo, że aż kipią od emocji, posługują się raczej językiem groteski, żartu, parodii, dowcipu a nie rynsztoka. Choć są obecne i takie. Funkcji mocnego dosadnego języka nie da się przecenić i stanowił on zawsze o barwności przekazu w literaturze, polityce, rozrywce, a czasem o jego skuteczności. Służy najczęściej: wzmocnieniu wypowiedzi, wyrażeniu złości, dezaprobaty, żalu, zdziwienia. Trudno się dziwić, że pojawia się w sytuacji ostrego konfliktu i masowej niezgody na zastane.
Jak rozmawiać z dzieckiem o dobitnym języku sporu publicznego tak, aby dziecko nie przejęło jego wulgarnych składowych?
To wydaje się proste. Nie ma podstaw, aby twierdzić, że nawyku posługiwania się wulgarnym słownictwem dziecko nauczy się będąc sporadycznie świadkiem manifestacji ulicznych i protestów społecznych. Gdyby tak było, każda wizyta dziecka w kinie albo godziny spędzone na oglądaniu seriali na Netflixie byłyby zabójcze. A przynajmniej brzemienne w skutki. Dzieci poznają język rodzimy w stopniu umożliwiającym skuteczną komunikację w różnych sytuacjach społecznych w pierwszych 8 – 9 latach życia. Fenomen polega na tym, że dzieje się to w dużym stopniu naturalnie, bez specjalnej ingerencji nauczycieli, jednak zabiera to sporo czasu. Fundamentem są codzienne, banalne rozmowy z rodzicami, rodzeństwem, spontaniczne zabawy, wieczorne lektury stanowiące rytuał przed zaśnięciem i tysiące innych, podobnych sytuacji. Nie obawiajmy się, dzieci nie wchłoną jednorazowej dawki brutalnego języka w trakcie kilku szybkich, ulicznych lekcji, zwłaszcza, gdy nauczycielami mieliby być obcy, nieznani ludzie. Ucznia z nauczycielem musi łączyć jakaś więź, aby nauka była skuteczna.
Oczywiście, ważne jest abyśmy towarzyszyli dziecku podczas tych “lekcji” albo przynajmniej zaraz po nich i spokojnie skomentowali to, czego dziecko była świadkiem.
Przykłady narracji:
Także obecne stale: spory i konflikty
Wszyscy, także dzieci, jesteśmy świadkami, a niekiedy stronami konfliktów. Te, które mają największy zasięg, angażując nieomal całe nasze społeczeństwo toczą się dziś na ekranach telewizorów, w Internecie, a niekiedy na ulicach miast. Jak rozmawiać z dziećmi o tych konfliktach? Jak zwykle, warto, przede wszystkim, samemu zastanowić się, co my, dorośli wiemy o naturze konfliktów między ludźmi. Ogólnie, panuje przekonanie, że konflikty są złe i należy się ich wystrzegać. Skłaniają nas do takiego myślenia okoliczności, które konfliktom towarzyszą. Są to: silne, trudne do opanowania emocje, głośne kłótnie, spory, w których nie zawsze rzeczowe argumenty odgrywają kluczową rolę, gwałtowne, czasem zaskakujące decyzje i zwroty akcji – to te, najczęstsze atrybuty sytuacji konfliktowych. O konfliktach często mówi się jako o przyczynie: rozwodów, rozstań, a nawet zaburzeń psychicznych, społecznych lub przestępstw. Choćby przemocy w rodzinie. Psycholodzy jednak, mają na temat konfliktów nieco odmienne zdanie. Otóż, twierdzą, że konflikty są w zasadzie stałą i nieuniknioną częścią naszego społecznego życia, a zwłaszcza kontaktów, jakie mamy z innymi ludźmi. Patrząc z tej perspektywy, konflikty pozwalają znajdywać nowe, twórcze rozwiązania problemów, dodają energii i wigoru relacjom, a równie często, jak zniszczeniami, kończą się konstruktywną zmianą: większą bliskością i podniesieniem wartości związku lub innej relacji. A więc, w psychologicznej perspektywie, nie samo występowanie konfliktów, lecz raczej nieporadność w ich konstruktywnym traktowaniu są problemem. Więcej nawet, psycholodzy dowodzą, że jeśli te są tłumione lub unikane, mogą powodować trwalsze i głębsze trudności, podziały.
Dzieci wiedzą sporo o konfliktach. Zapewne każde dziecko kiedyś weszło w spór z innym dzieckiem lub przynajmniej pokłóciło się (o zabawki, przysmak, poważniejszy konflikt z kolegą, rodzeństwem, rodzicem). Rozmowy o konfliktach, które dzieci obserwują w przestrzeni publicznej (w mediach, na ulicach, przy rodzinnym stole) warto więc odnosić do ich własnych doświadczeń i przeżyć. Odkrywcze i odświeżające (nie tylko dla dzieci) bywa, gdy dostrzeżemy, jak zadziwiająco podobne do siebie są spory między kolegami, całymi grupami społecznymi, a nawet państwami.
Wydaje się, że u podłoża większości problemów między ludźmi leżą tzw. “zniekształcenia postrzegania” - zachowań, motywacji, stanowisk innych osób.
Spróbujmy więc, towarzysząc dzieciom w obserwacji konfliktów, sporów, kłótni, zwłaszcza tych o masowym zasięgu, pomóc im zrozumieć co widzą i “zarządzać” emocjami, które mogą się pojawić.
Przykłady narracji:
Niestety, co raz częściej bywamy świadkami niesłychanego okrucieństwa, którego sprawcami są fanatyczni wyznawcy różnych ideologii, religii, wyznań. Natychmiastowe reakcje, to: nieomal hipnotyczne zatrzymanie się w miejscu i niedowierzanie, potem przejmujący smutek i rozpacz wzmacniane monotonnym przekazem płynącym z ekranów, z głośników. Wszystko to może być udziałem zarówno dorosłych, jak i dzieci. Mamy doświadczenie, że zwłaszcza one potrzebują wtedy pomocy, jako osoby bardziej podatne na udzielającą się wszystkim, “ciężką” atmosferę. Zwłaszcza, że mogą zupełnie nie rozumieć tego, co się wydarzyło.
Zadbajmy o dziecko w tych trudnych chwilach stosownie do sytuacji, czyli mocniej niż zwykle.
Krok 1.
Jeśli dziecko dopytuje się lub podejmuje temat wydarzeń, których było świadkiem (w świecie rzeczywistym lub tym wirtualnym – pamiętajmy o tym, że małe dzieci z trudem odróżniają takie okoliczności!), jeśli pyta, czemu ktoś umarł, albo o to, dlaczego źli ludzie zabili dobrych ludzi – to znakomicie. Wygląda na to, że macie do siebie zaufanie. Najwidoczniej jesteście ze sobą naprawdę blisko zżyci, łączy was dobra, bezpieczna relacja! Jeśli zaś, dziecko nie rozmawia, choć można domyślać się, że nieporadnie próbuje samo pojąć, co się dzieje, czując jednocześnie przygnębienie i przerażenie – nie rezygnujmy! Świat przeżyć wewnętrznych dziecka to świat bardzo subiektywny, inny od naszego i inny dla każdego dziecka. Jedne dzieci zamykają się w sobie, na przykład chroniąc nas przez trudnymi uczuciami. Inne nie robią ze swoich trudności tajemnicy. Nie jesteśmy bezbronni wobec milczenia dziecka - możemy zwrócić baczniejszą uwagę na zachowania – czy wydaje się nieswoje, reaguje inaczej niż zwykle. Może jest przesadnie spokojne lub może - wprost przeciwnie – jest dziwnie pobudzone? A może samo poszukuje informacji, choćby wyczytując danych z Internetu. Lub koresponduje z innymi dziećmi korzystając z popularnych portali społecznościowych wymieniając się wiadomościami, a dorośli nie zdają sobie sprawy z wrzenia? Ważne jest dostrzegać zmiany i je intepretować.
Krok 2.
Gdy już wiemy lub podejrzewamy, że nasze dziecko ma kłopot ze zrozumieniem tego, co się wydarzyło lub że silnie przeżywa trudne emocje wywołane zdarzeniem – podejmijmy wyzwanie! Warto upewnić się, czy mamy rację. Najlepszy sposób, to ten najprostszy: zapytać. Odłóżmy na bok inne ważne sprawy i znajdźmy chwilę na spokojną, kameralną rozmowę z dzieckiem. Powstrzymując się przed okazywaniem skrajnych, własnych emocji (bo również możemy im ulegać) zapytajmy, np. Czy jest coś, o czym chciał(a)byś ze mną porozmawiać? Przyznajmy, gdy da się zauważyć zmianę zachowania, która nasuwają przypuszczenia, że jest coś na rzeczy. Można zapytać Czy to dotyczy sytuacji, którą przeżywa teraz wielu dorosłych ludzi, czego dotyczą gorące spory i rozmowy na ulicach, w szkole, w telewizji, w Internecie? Podkreślmy, że nawet jeśli są to trudne tematy, także dla dorosłych, nie ma lepszej metody, jak o nich rozmawiać.
• Krok 3.
Spróbujmy razem z dzieckiem z r o z u m i e ć, co się naprawdę wydarzyło. Używając pojęć, terminów, które dziecko na pewno będzie świadomie używać (zaczerpniętych raczej z potocznego, a nie specjalistycznego słownika) podejmijmy próbę wyjaśnienia, co się stało i jakie przyniosło to skutki.
• Krok 4.
Zajmijmy się nie tylko nieprostymi myślami ale też u c z u c i a m i związanymi ze zdarzeniem. To ważne, aby dobrze rozpoznać, co czuje dziecko i jak na to właściwie odpowiedzieć. Być może nie sprawi to większych trudności (bo od dawna przykładacie dużo uwagi do dostrzegania i nazywania uczuć, tym miłym i tym bolesnym) Jeśli jednak nie zdarzało się to często do tej pory – czas wziąć się do roboty. Na rozgrzewkę nazwijmy własne uczucia, na przykład te, wywołane sytuacją, w jakiej jesteśmy obecnie. Co czujesz, gdy wspominasz, wywołujesz obrazy lub inne wrażenia związane z wydarzeniami? Może są to: żal, lęk, bunt, poczucie winy, wstydu, smutek, rozpacz? Teraz porozmawiajmy o uczuciach dziecka pamiętając, że żadne z nich nie jest złe. One po prostu są. Wszystkie odzwierciedlają to co dzieje się wokół dziecka i w nim samym. Jeśli rozmowa jest zbyt trudna lub zbyt… nudna dla dziecka – są na to sposoby. Przecież – w miejsce rozmowy - możecie rysować razem, malować, wydzierać z kolorowych kawałków papieru i wyklejać strukturę na brystolu, itp. Rozpoznane i nazwane uczucia domagają się tego, aby je zaakceptować. Dziecko odczuje dużą ulgę, jeśli dowie się - na przykład usłyszy, a jeszcze lepiej, gdy dobitnie odczuje - że naprawdę wierzymy, rozumiemy, a być może nawet podzielamy jego uczucia. Razem będzie Wam łatwiej przeżyć smutny czas.
Powodzenia!
Krzysztof Sarzała
Krzysztof Sarzała – z zawodu: pedagog, obecnie koordynator Centrum Pomocy Dzieciom Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę w Gdańsku. Wcześniej autor projektu, kierownik, wreszcie koordynator Centrum Interwencji Kryzysowej w Gdańsku (w latach 1997-2019), przewodniczący ZI w Gdańsku. Prowadzi zajęcia dydaktyczne na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym (psychologia kliniczna) oraz Uniwersytecie Gdańskim. Rozpoczynał pracę zawodową jako socjoterapeuta, specjalista profilaktyki uzależnień i interwenient kryzysowy. Autor publikacji. Doświadczony trener szkoleń.
Warto uświadomić sobie, że nieomal każdy rodzic (mama, tata lub opiekun prawny pełniący rolę rodzica) lub starszy brat/siostra, a nawet zaangażowany wychowawca – zna dziecko lepiej niż nawet najbardziej utytułowany specjalista, który jest jednak obcy dziecku. W związku z tym, mamy przekonanie, że rodzic pozna szybciej i zrozumie lepiej naturę trudności własnego dziecka.
Na wstępie, pewnie warto zastanowić się, jakie tematy i dlaczego nazywamy „trudnymi” w rozmowach z dziećmi, oraz co z tego wynika. Starając się być dobrym, odpowiedzialnym rodzicem nieuchronnie doświadczymy kiedyś, że podejmowanie pewnych tematów (tzn.: odpowiadanie na pytania zadane przez dziecko, reagowanie na zaskakujące komentarze lub spontaniczne wypowiedzi dziecka, a także odważne inicjowanie rozmów, spodziewając się, że prędzej, czy później nasze dziecko i tak „wywoła nas do tablicy”) - bywa szczególnym wyzwaniem. Zwykle dzieje się tak, bo:
- chcemy chronić dzieci przed „złem tego świata”;
- nie wiemy, co odpowiedzieć:
- czujemy, że temat należy do kulturowego tabu – czyli zagadnień nieomal zakazanych, objętych zmową milczenia, a czasem wiążących się z groźbą gwałtownej, emocjonalnej reakcją ogółu;
- subiektywnie pojmowana moralność lub narzucone dogmaty wiary nam tego zabraniają;
- obawiamy się, że nasza wypowiedź będzie niezrozumiała dla dziecka;
- boimy się wywołać niepożądane emocje – odrazę, wstyd, a może strach,
- sami czujemy wstyd przed tym, co mielibyśmy powiedzieć.
Zwróćmy uwagę, że w tym tekście słowo „trudne” ozdobione jest cudzysłowem. Wynika to z przeświadczenia autorów, że jest to określenie całkowicie umowne i subiektywne. Niektórzy rodzice nie zaznają większych trudności w takich rozmowach ze swoimi dziećmi. Ideałem, do którego warto dążyć jest stan, w którym rodzice i dzieci nie wzdragają się poruszać w rozmowach jakichkolwiek zagadnień. Ma to swoje źródło w codziennej, mozolnej praktyce, w cierpliwie podejmowanych wysiłkach obu stron, czasem realizowanych starą, dobrą metodą “zdartej płyty” – bo taki sukces rzadko przychodzi sam - zwykle jest wypracowany dzięki świadomości dorosłych oraz intuicji dzieci, że rozmowy łączą bliskich silniej, niż najwspanialsze geny. Warto próbować.
Co dzieje się jednak, gdy rodzic, nie mając wprawy i większych sukcesów w budowaniu bezpiecznej więzi z dzieckiem, bezrefleksyjnie podejmie rozmowę, nie zdając sobie sprawy z własnych ograniczeń i słabości, a wtedy utknie w ślepej uliczce? Ryzyka dotyczą tego, że naraża dziecko na:
- uniki, pocieszanie, uspakajanie, odwracanie uwagi dziecka – czyli wszystkie tanie sztuczki, którymi chętnie posługują ludzie się, gdy brakuje im siły, konsekwencji lub odwagi do stawiania czoła wyzwaniom, w efekcie dziecko – nie bez podstaw - może poczuć się: lekceważone, manipulowane, oszukiwane, w skrajnych sytuacjach może na długo stracić do rozmówcy zaufanie;
- wywołanie w dziecku wyobrażenia danego zjawiska lub sytuacji, dalekiego od realności, wręcz nieprawdziwego: sztucznie wyidealizowanego lub niepotrzebnie przerażającego – mocno przejaskrawionego;
- zarażenie dziecka swoimi: lękami, cierpieniami, wątpliwościami;
- doświadczenie frustracji lub niekomfortowego dysonansu (gdy dziecko dostrzeże brak zgodności pomiędzy: przekonaniami, uczuciami, a wiedzą, jaką przekazują mu dorośli).
Nawet, jeśli dziecko miało szczęście nie natknąć się wcześniej na brutalne, zmanipulowane wizualizacje chirurgicznych zabiegów aborcyjnych, które bywają eksponowane na ulicach, a których celem jest wywoływanie skrajnych emocji i określonych reakcji - dziś ma duże szanse usłyszeć to słowo w różnych kontekstach. W pełni rozumiemy więc potrzebę wielu rodziców pokierowania w rozmowach z dzieckiem o aborcji. Zdajemy sobie sprawę, że trudno im też rozsądnie “zarządzać” uczuciami, które gorąca dyskusja („za” vs. „przeciw”) na temat aborcji może wyzwalać w rodzinie.
- Tak, jak w przypadku wielu innych, niełatwych tematów, tak i w tym przypadku warto podjąć wysiłek oddzielenia faktów od stronniczych ocen. Poszukajmy więc, najbardziej obiektywnych (a więc, jeśli to możliwe pozbawionych ideologicznych interpretacji i narracji) źródeł, z których dowiemy się, na czym polega medyczny zabieg aborcji dokonywany w organizmie kobiety. Może natkniemy się na taką definicję: jest to przerwanie ciąży nim dobiegnie końca, dokonywane przez usunięcie zarodka lub płodu. Czytając uparcie, możemy dowiedzieć się, kiedy, w jakich okolicznościach i jakimi metodami lekarze dokonują tych czynności (Za: https://portal.abczdrowie.pl/aborcja).
- Jeśli zgromadziliśmy już wystarczająco dużo wiedzy, żeby wyrobić sobie własne zdanie, oceńmy, ile z tych faktów możemy już dziś przekazać dziecku. To, że wiemy już, kiedy, dlaczego i jak przerywana jest ciąża nie znaczy, że musimy wszystkie te zgodne z rzeczywistością szczegóły przekazać dziecku. Prawdopodobnie jest ono w stanie bezpiecznie przeżywać różne kryzysy; zarówno narodziny innych dzieci, jak i śmierć w rodzinie. Sposób przeżywania jest jednak wypadkową dojrzałości: emocjonalnej, intelektualnej, fizycznej, innych potencjałów (zasobów) oraz reakcji otoczenia. Małe dzieci z łatwością współodczuwają z bliskimi osobami, lecz z trudnością pojmują (rozumieją) złożone zmiany. Z czasem zdolność rozumienia wzrasta, magiczne wyobrażenia wypierane są przez rozumowanie przyczynowo – skutkowe, ale długo jeszcze dzieci nie są w stanie poradzić sobie bez pomocy dorosłych.
- Przygotowując się, rozważmy: Czy dziecko jest stanie w pełni zrozumieć przekaz? Jakimi słowami, jakim językiem oddać dziecku wiedzę, którą posiedliśmy? Jakie może wywołać to emocje dziecka? Czy to jest właściwy moment na rozmowę o aborcji (np. czy rozmowa nie wywoła niepotrzebnych, bolesnych skojarzeń z innym trudnym doświadczeniem, jakie miało miejsce w życiu dziecka niedawno)?
- Zanim zaczniemy rozmowę, warto obserwować dziecko, np. gdy jest świadkiem manifestacji ulicznych, relacji telewizyjnych lub gdy wiemy, że było świadkiem dyskusji i sporów dot. aborcji – przeżycia dziecka mogą, lecz nie muszą być podobne do naszych;
- Można zapytać: Słyszałaś/eś, widziałaś/eś, co się dzieje? Czy mogę Ci jakoś pomóc zrozumieć? Wyobrażam sobie, że może być Ci trudno zrozumieć, co się dzieje, czy chcesz o tym porozmawiać?
Przykłady narracji:
- Wyobrażam sobie, że zastanawiasz się czasem, o co toczy się ta cała dyskusja w mediach/w czasie protestów/w Internecie... .
- Czasami kobiety, mimo, że są w ciąży tracą dziecko, zanim jeszcze przyjdzie na świat. Najczęściej przyczyną takiej bolesnej straty są choroby dziecka znajdującego się w ciele mamy, a czasem choroba samej mamy.
- Aborcja, to zabieg medyczny. Samo słowo oznacza (abortus, łac.), że ciąża nie może zostać dokończona w sposób naturalny, że “jest niedokończona”.
- Czasem, kobiety muszą zakończyć ciążę nie rodząc dziecka (nie kończąc ciąży) z innych, bardzo ważnych powodów. Zawsze jest to dla nich bardzo trudna decyzja i musi być podejmowana w konsultacji z różnymi specjalistami. Zawsze jest bolesnym przeżyciem dla kobiety i jej bliskich.
- Co czujesz, gdy rozmawiamy o takich trudnych sytuacjach? Porozmawiajmy o tym... .
Język sporów bywa bezpardonowy. Wulgaryzmy i przekleństwa są często językiem ostrych sporów i konfliktów, choć czasem także nacechowanego emocjami dialogu. Te, które słyszymy podczas manifestacji dzisiaj, na ulicach polskich miast, nie są wyjątkowe. Zabawne jest, że język polski jest dość ubogi w tym względzie, a językoznawcy zauważyli, że polskie, soczyste wulgaryzmy to podobno kombinacja tylko pięciu obscenicznych pojęć (Za: prof. J. Bralczyk). Są to wyrażenia puste znaczeniowo, czyli takie, które nie służą niesieniu w sobie konkretnych informacji, lecz służące kanalizowaniu (czyli wyrzucaniu z siebie w pewnym kontekście i okolicznościach) emocji. Manifestują stan wewnętrzny wypowiadającego, który chce dosadnie go obwieścić otoczeniu. Co ciekawsze, nie wszystkie przekleństwa muszą być wulgarne i od inwencji mówiącego zależy, czy naruszają one zwyczajowe tabu i dobre maniery, czy nie. Protesty i manifestacje społeczne, których świadkami bywają także dzieci dowodzą, że niektóre mocne manifesty, hasła, odezwy, mimo, że aż kipią od emocji, posługują się raczej językiem groteski, żartu, parodii, dowcipu a nie rynsztoka. Choć są obecne i takie. Funkcji mocnego dosadnego języka nie da się przecenić i stanowił on zawsze o barwności przekazu w literaturze, polityce, rozrywce, a czasem o jego skuteczności. Służy najczęściej: wzmocnieniu wypowiedzi, wyrażeniu złości, dezaprobaty, żalu, zdziwienia. Trudno się dziwić, że pojawia się w sytuacji ostrego konfliktu i masowej niezgody na zastane.
Jak rozmawiać z dzieckiem o dobitnym języku sporu publicznego tak, aby dziecko nie przejęło jego wulgarnych składowych?
To wydaje się proste. Nie ma podstaw, aby twierdzić, że nawyku posługiwania się wulgarnym słownictwem dziecko nauczy się będąc sporadycznie świadkiem manifestacji ulicznych i protestów społecznych. Gdyby tak było, każda wizyta dziecka w kinie albo godziny spędzone na oglądaniu seriali na Netflixie byłyby zabójcze. A przynajmniej brzemienne w skutki. Dzieci poznają język rodzimy w stopniu umożliwiającym skuteczną komunikację w różnych sytuacjach społecznych w pierwszych 8 – 9 latach życia. Fenomen polega na tym, że dzieje się to w dużym stopniu naturalnie, bez specjalnej ingerencji nauczycieli, jednak zabiera to sporo czasu. Fundamentem są codzienne, banalne rozmowy z rodzicami, rodzeństwem, spontaniczne zabawy, wieczorne lektury stanowiące rytuał przed zaśnięciem i tysiące innych, podobnych sytuacji. Nie obawiajmy się, dzieci nie wchłoną jednorazowej dawki brutalnego języka w trakcie kilku szybkich, ulicznych lekcji, zwłaszcza, gdy nauczycielami mieliby być obcy, nieznani ludzie. Ucznia z nauczycielem musi łączyć jakaś więź, aby nauka była skuteczna.
Oczywiście, ważne jest abyśmy towarzyszyli dziecku podczas tych “lekcji” albo przynajmniej zaraz po nich i spokojnie skomentowali to, czego dziecko była świadkiem.
Przykłady narracji:
- Domyślam się, że szokuje Cię język, którym posługiwali się ci wszyscy ludzie, których spotkaliśmy dzisiaj. Szczerze mówiąc, mnie też wydaje się on zbyt brutalny. Jak wiesz, staram się unikać “brzydkich” słów i od Ciebie także tego oczekuję.
- Mnie jednak nie zawsze udaje się dotrzymać obietnic i zasad, które sobie narzucam. Ludziom zdarza się popełniać błędy, dobrze, gdy to zauważają.
- Mogę sobie także wyobrazić sytuacje, podczas których nawet najwłaściwsze zasady trzeba odłożyć na bok. Gdy trzeba dokonywać trudnych wyborów. Myślę, że ludzie, którzy są tak zdesperowani, że decydują się wyjść na ulice, żeby bronić swoich praw i idei mają ważny powód do tego. Myślę też, że nie jest to język, którym posługują się na co dzień. Ten język jest ich narzędziem. Mam nadzieję, że Ty nigdy nie będziesz musiał dokonywać takich wyborów i że nie będziesz musiał robić czegoś wbrew swoim, naszym zasadom.
- Jak myślisz, co czują ci, którzy tak się wypowiadają? Jak myślisz, co czują ci, do których kierowane są te słowa? Co Ty czujesz, gdy patrzysz i słuchasz tego, co mówią? Porozmawiajmy o tym... .
Także obecne stale: spory i konflikty
Wszyscy, także dzieci, jesteśmy świadkami, a niekiedy stronami konfliktów. Te, które mają największy zasięg, angażując nieomal całe nasze społeczeństwo toczą się dziś na ekranach telewizorów, w Internecie, a niekiedy na ulicach miast. Jak rozmawiać z dziećmi o tych konfliktach? Jak zwykle, warto, przede wszystkim, samemu zastanowić się, co my, dorośli wiemy o naturze konfliktów między ludźmi. Ogólnie, panuje przekonanie, że konflikty są złe i należy się ich wystrzegać. Skłaniają nas do takiego myślenia okoliczności, które konfliktom towarzyszą. Są to: silne, trudne do opanowania emocje, głośne kłótnie, spory, w których nie zawsze rzeczowe argumenty odgrywają kluczową rolę, gwałtowne, czasem zaskakujące decyzje i zwroty akcji – to te, najczęstsze atrybuty sytuacji konfliktowych. O konfliktach często mówi się jako o przyczynie: rozwodów, rozstań, a nawet zaburzeń psychicznych, społecznych lub przestępstw. Choćby przemocy w rodzinie. Psycholodzy jednak, mają na temat konfliktów nieco odmienne zdanie. Otóż, twierdzą, że konflikty są w zasadzie stałą i nieuniknioną częścią naszego społecznego życia, a zwłaszcza kontaktów, jakie mamy z innymi ludźmi. Patrząc z tej perspektywy, konflikty pozwalają znajdywać nowe, twórcze rozwiązania problemów, dodają energii i wigoru relacjom, a równie często, jak zniszczeniami, kończą się konstruktywną zmianą: większą bliskością i podniesieniem wartości związku lub innej relacji. A więc, w psychologicznej perspektywie, nie samo występowanie konfliktów, lecz raczej nieporadność w ich konstruktywnym traktowaniu są problemem. Więcej nawet, psycholodzy dowodzą, że jeśli te są tłumione lub unikane, mogą powodować trwalsze i głębsze trudności, podziały.
Dzieci wiedzą sporo o konfliktach. Zapewne każde dziecko kiedyś weszło w spór z innym dzieckiem lub przynajmniej pokłóciło się (o zabawki, przysmak, poważniejszy konflikt z kolegą, rodzeństwem, rodzicem). Rozmowy o konfliktach, które dzieci obserwują w przestrzeni publicznej (w mediach, na ulicach, przy rodzinnym stole) warto więc odnosić do ich własnych doświadczeń i przeżyć. Odkrywcze i odświeżające (nie tylko dla dzieci) bywa, gdy dostrzeżemy, jak zadziwiająco podobne do siebie są spory między kolegami, całymi grupami społecznymi, a nawet państwami.
Wydaje się, że u podłoża większości problemów między ludźmi leżą tzw. “zniekształcenia postrzegania” - zachowań, motywacji, stanowisk innych osób.
- Lustrzane odbicia - każda ze stron sporu postrzega siebie, jako niewinną ofiarę, która broni prawdy i sprawiedliwości, każda wierzy i jest przekonana, że właśnie ona broni tych wartości, a druga się na to nie zgadza;
- Mechanizm źdźbła i belki - często, każda ze stron konfliktu widzi te same podstępne, fałszywe czyny drugiej strony, a jest całkowicie ślepa na takie same swoje występki, każda strona tłumi wszelką świadomość swojej nikczemności, za to niezwykle ostro widzi nikczemności innych;
- Podwójna norma – nawet jeśli wszystkie strony mają świadomość podejmowania identycznych działań, są skłonne sądzić, że mają prawo tak robić (a pozostali, nie);
- Bieguny – konflikt między ludźmi skłania ich często do skrajnego uproszczenia obrazu sytuacji, uznają wszystko co robią za dobre, a to, co robią inni, a złe.
Spróbujmy więc, towarzysząc dzieciom w obserwacji konfliktów, sporów, kłótni, zwłaszcza tych o masowym zasięgu, pomóc im zrozumieć co widzą i “zarządzać” emocjami, które mogą się pojawić.
Przykłady narracji:
- Ludzie, których spotkaliśmy dziś w centrum miasta musieli mieć bardzo ważne powody, aby stać, blokować ulice i wykrzykiwać swoje racje, jak myślisz?
- Czasem ludzie nie potrafią się porozumieć, bo trudno jest im wyjść poza swój punkt widzenia lub wygodny spokój, którego wcześniej doświadczali (strefa komfortu). Czy byłeś kiedyś w podobnej sytuacji?
- Ciekawe, co powiedzieliby ci, do których kierowane są hasła, które dziś słyszeliśmy, gdyby tylko zechcieli ich wysłuchać, masz pomysł, co odpowiedzieliby?
- Jak myślisz, co czują ci, którzy wykrzykują swoje hasła? Jak myślisz, co czują ci, do których są kierowane? Co Ty czujesz, gdy patrzysz i słuchasz tego, co mówią? Porozmawiajmy o tym... .
Niestety, co raz częściej bywamy świadkami niesłychanego okrucieństwa, którego sprawcami są fanatyczni wyznawcy różnych ideologii, religii, wyznań. Natychmiastowe reakcje, to: nieomal hipnotyczne zatrzymanie się w miejscu i niedowierzanie, potem przejmujący smutek i rozpacz wzmacniane monotonnym przekazem płynącym z ekranów, z głośników. Wszystko to może być udziałem zarówno dorosłych, jak i dzieci. Mamy doświadczenie, że zwłaszcza one potrzebują wtedy pomocy, jako osoby bardziej podatne na udzielającą się wszystkim, “ciężką” atmosferę. Zwłaszcza, że mogą zupełnie nie rozumieć tego, co się wydarzyło.
Zadbajmy o dziecko w tych trudnych chwilach stosownie do sytuacji, czyli mocniej niż zwykle.
Krok 1.
Jeśli dziecko dopytuje się lub podejmuje temat wydarzeń, których było świadkiem (w świecie rzeczywistym lub tym wirtualnym – pamiętajmy o tym, że małe dzieci z trudem odróżniają takie okoliczności!), jeśli pyta, czemu ktoś umarł, albo o to, dlaczego źli ludzie zabili dobrych ludzi – to znakomicie. Wygląda na to, że macie do siebie zaufanie. Najwidoczniej jesteście ze sobą naprawdę blisko zżyci, łączy was dobra, bezpieczna relacja! Jeśli zaś, dziecko nie rozmawia, choć można domyślać się, że nieporadnie próbuje samo pojąć, co się dzieje, czując jednocześnie przygnębienie i przerażenie – nie rezygnujmy! Świat przeżyć wewnętrznych dziecka to świat bardzo subiektywny, inny od naszego i inny dla każdego dziecka. Jedne dzieci zamykają się w sobie, na przykład chroniąc nas przez trudnymi uczuciami. Inne nie robią ze swoich trudności tajemnicy. Nie jesteśmy bezbronni wobec milczenia dziecka - możemy zwrócić baczniejszą uwagę na zachowania – czy wydaje się nieswoje, reaguje inaczej niż zwykle. Może jest przesadnie spokojne lub może - wprost przeciwnie – jest dziwnie pobudzone? A może samo poszukuje informacji, choćby wyczytując danych z Internetu. Lub koresponduje z innymi dziećmi korzystając z popularnych portali społecznościowych wymieniając się wiadomościami, a dorośli nie zdają sobie sprawy z wrzenia? Ważne jest dostrzegać zmiany i je intepretować.
Krok 2.
Gdy już wiemy lub podejrzewamy, że nasze dziecko ma kłopot ze zrozumieniem tego, co się wydarzyło lub że silnie przeżywa trudne emocje wywołane zdarzeniem – podejmijmy wyzwanie! Warto upewnić się, czy mamy rację. Najlepszy sposób, to ten najprostszy: zapytać. Odłóżmy na bok inne ważne sprawy i znajdźmy chwilę na spokojną, kameralną rozmowę z dzieckiem. Powstrzymując się przed okazywaniem skrajnych, własnych emocji (bo również możemy im ulegać) zapytajmy, np. Czy jest coś, o czym chciał(a)byś ze mną porozmawiać? Przyznajmy, gdy da się zauważyć zmianę zachowania, która nasuwają przypuszczenia, że jest coś na rzeczy. Można zapytać Czy to dotyczy sytuacji, którą przeżywa teraz wielu dorosłych ludzi, czego dotyczą gorące spory i rozmowy na ulicach, w szkole, w telewizji, w Internecie? Podkreślmy, że nawet jeśli są to trudne tematy, także dla dorosłych, nie ma lepszej metody, jak o nich rozmawiać.
• Krok 3.
Spróbujmy razem z dzieckiem z r o z u m i e ć, co się naprawdę wydarzyło. Używając pojęć, terminów, które dziecko na pewno będzie świadomie używać (zaczerpniętych raczej z potocznego, a nie specjalistycznego słownika) podejmijmy próbę wyjaśnienia, co się stało i jakie przyniosło to skutki.
• Krok 4.
Zajmijmy się nie tylko nieprostymi myślami ale też u c z u c i a m i związanymi ze zdarzeniem. To ważne, aby dobrze rozpoznać, co czuje dziecko i jak na to właściwie odpowiedzieć. Być może nie sprawi to większych trudności (bo od dawna przykładacie dużo uwagi do dostrzegania i nazywania uczuć, tym miłym i tym bolesnym) Jeśli jednak nie zdarzało się to często do tej pory – czas wziąć się do roboty. Na rozgrzewkę nazwijmy własne uczucia, na przykład te, wywołane sytuacją, w jakiej jesteśmy obecnie. Co czujesz, gdy wspominasz, wywołujesz obrazy lub inne wrażenia związane z wydarzeniami? Może są to: żal, lęk, bunt, poczucie winy, wstydu, smutek, rozpacz? Teraz porozmawiajmy o uczuciach dziecka pamiętając, że żadne z nich nie jest złe. One po prostu są. Wszystkie odzwierciedlają to co dzieje się wokół dziecka i w nim samym. Jeśli rozmowa jest zbyt trudna lub zbyt… nudna dla dziecka – są na to sposoby. Przecież – w miejsce rozmowy - możecie rysować razem, malować, wydzierać z kolorowych kawałków papieru i wyklejać strukturę na brystolu, itp. Rozpoznane i nazwane uczucia domagają się tego, aby je zaakceptować. Dziecko odczuje dużą ulgę, jeśli dowie się - na przykład usłyszy, a jeszcze lepiej, gdy dobitnie odczuje - że naprawdę wierzymy, rozumiemy, a być może nawet podzielamy jego uczucia. Razem będzie Wam łatwiej przeżyć smutny czas.
Powodzenia!
Krzysztof Sarzała
Krzysztof Sarzała – z zawodu: pedagog, obecnie koordynator Centrum Pomocy Dzieciom Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę w Gdańsku. Wcześniej autor projektu, kierownik, wreszcie koordynator Centrum Interwencji Kryzysowej w Gdańsku (w latach 1997-2019), przewodniczący ZI w Gdańsku. Prowadzi zajęcia dydaktyczne na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym (psychologia kliniczna) oraz Uniwersytecie Gdańskim. Rozpoczynał pracę zawodową jako socjoterapeuta, specjalista profilaktyki uzależnień i interwenient kryzysowy. Autor publikacji. Doświadczony trener szkoleń.